Elena zauważyła to, gdy po raz pierwszy spóźniła się na odbiór. Liam, cichy i wycofany, wskazał na drugą stronę ulicy i powiedział: „Mamo, ten facet rozmawia z ptakami, jakby były jego rodziną”.
Elena zignorowała to – dopóki sama tego nie zobaczyła. Bezdomny mężczyzna, może po czterdziestce, z ciepłymi oczami pod warstwami brudu i brodą, kładł okruszki chleba na kamiennej półce i przemawiał do każdego gołębia cicho jak przyjaciel. Liam stał w pobliżu, obserwując go łagodnym wzrokiem i spokojem, jakiego nie widziała od miesięcy.
Od tamtej pory Elena przychodziła codziennie pięć minut wcześniej – tylko po to, by obserwować wymianę zdań.
Pewnego wieczoru, po intensywnym posiedzeniu rady, Elena przeszła samotnie obok szkoły. Stał tam, nawet w deszczu – nucił ptakom, przemoczony, ale wciąż uśmiechnięty.
Zawahała się i przeszła przez ulicę.
„Przepraszam” – powiedziała cicho. Podniósł wzrok, jego wzrok był ostry pomimo brudu. „Jestem Elena. Ten mały chłopiec – Liam – on… on cię naprawdę lubi”.
Uśmiechnął się. „Wiem. On też rozmawia z ptakami. Rozumieją rzeczy, których ludzie nie rozumieją”.
Zaśmiała się mimowolnie. „Mogę zapytać o twoje imię?”
„Jona” – powiedział po prostu.
Jeśli chcesz kontynuować, kliknij przycisk pod reklamą ⤵️